sobota, 30 maja 2015

Deco, decu, decoupage:)

Ostatnio posiadam mniej czasu i chęci na tworzenie.. Pomysły owszem i są, ale brak czasu i dość często weny przekłada się na brak tworzenia.. Dziś w końcu się udało stworzyć kolejne zawieszki do kolczyków.. Zajęło mi to kilka godzin ale za to jak się odstresowałam:) A oto moje arcydzieła:








Biedroneczki są w kropeczki:)

Mało ich, ale na więcej nie starczyło mi czasu.. Jutro postaram się coś dorzucić:)

piątek, 22 maja 2015

Exploding box, czyli kartka urodzinowa na 18-stkę

Już jakiś czas temu kiedy pierwszy raz robiłam kartkę okolicznościową zachwyciły mnie kartki - exploding box. :) Sama chciałabym kiedyś dostać coś takiego w prezencie:) no ale nie o tym miało być, mianowicie w sobotę idę na 18-stkę ( myślałam,że okres chodzenia na 18 już dawno za mną) i długo zastanawiałam się co mogłabym dać w prezencie. Niestety, albo stety prezent został wybrany wcześniej już za mnie:) więc postanowiłam, że tylko dorzucę coś do niego od siebie. Postanowiłam zrobić kartkę urodzinową metodą decoupage. No i tu zaczęły się schody dla mnie.. jakie kolory wybrać, jaki motyw itp. z dodatkowych porad usłyszałam,że nie ma to być nic głupiego i zboczonego.. Więc większość pomysłów i motywów odpadła, jak np kartka w kształcie gorsetu damskiego:) Postawiłam na exploding box, bo przecież jak szaleć to na maksa:)  Już od jakiegoś czasu stawiam na zadania, które zwykle zabierają mi coraz więcej i więcej czasu i energii.. No i zamiast ułatwiać sobie zadanie, to je utrudniam... No ale super opis, jak zrobić podstawę exploding box znalazłam tutaj : http://moje.creativehobby.pl/2012/01/exploding-box-10-cm-x-10-cm-instrukcja.html . Instrukcja jest tak prosta, że nawet ja jej utrudnić sobie nie mogłam, a uwierzcie mi próbowałam, na wszelkie sposoby:)

 Zaczęłam od odmierzenia i wycięcia prostokątów. Na zdjęciu u góry już są ze sobą połączone :)
 Następnie zgodnie z instrukcją zrobiłam  pokrywkę na mój exploding box.
 Tak wyglądało po posklejaniu wszystkiego. Jako podstawę wzięłam stare teczki na dokumenty. Są na tyle dość twarde, że można z nich spokojnie stworzyć kartkę:)
 To zdjęcie to .. hm... na tym zdjęciu są rzeczy potrzebne do otrzymania papieru formą decoupage.
 Najpierw jednak musimy wybrać motyw na serwetce.. I dopasować do niego dodatki.
 Żeby nanieść formą decoupage serwetkę musicie, mieć dobre żelazko i ręcznik dodatkowo. A więc zaczynamy od położenia ręcznika, ściereczki, kawałka materiału, na którym będziemy prasować papier.:) Następnie, kładziemy wycięty kawałek papieru do pieczenia. Następnie kładziemy na tym papierze do pieczenia, kartkę czystą na której chcemy mieć decoupage. Na to kładziemy folię spożywczą ( zostawiajcie marginesy z folii, nie róbcie jej idealnie wyciętej w tym samym kształcie co wasz wzór) zostawiając kawałek folii wystający. To ważne, bo folia pod wpływem ciepła lekko się kurczy i jak wytniecie na rozmiar to może nie złapać dobrze całego motywu z serwetki i będziecie musieli brzegi podklejać.

Następnie na folię kładziecie serwetkę wybraną a na nią jeszcze raz wycięty kawałek większy papieru do pieczenia. :)
Tak jak na tym zdjęciu widać. Nagrzewacie żelazko i prasujecie waszą kartkę tak długo aż papier do pieczenia lekko zbrązowieje. wtedy macie pewność, że folia złapała i "przykleiła" waszą serwetkę. Tylko uważajcie bo często jest gorąco po prasowaniu i można się poparzyć!




A tak wygląda ozdobiona już i zrobiona przeze mnie kartka. Prawda, że śliczna?:)



Mam tylko nadzieję, że spodoba się jako prezent!:)

niedziela, 17 maja 2015

Smile, it's Wednesday!

[English version after the readmore]
Tak, wiem, że teoretycznie jest niedziela. Ale w moim sercu cały czas króluje Wednesday. Wednesday Addams.
Rok temu, na Pyrkonie, z rozmowy wyszedł pomysł zrobienia jej cosplayu. Na próbę spojrzałam na znajomą spode łba i rzuciłam którymś z Wednesdayowych tekstów o metodyce spychania ludzi ze schodów.
Znajoma cofnęła się o krok. Wtedy byłam już pewna, że na następnym Pyrkonie będę Wednesday.
Prób zrobienia kostiumu było parę, i na szczęście większość z nich nie została udokumentowana. Nie ma na przykład filmiku, jak na ślepo dobijam się do łazienki, prosząc mamę, żeby zdjęła ze mnie sukienkę, w której utknęłam na odcinku głowa-cycki. Nie ma też nagrania odgłosów szarpaniny i stęknięć, jakie towarzyszyły operacji zdejmowania. Słowo daję, może doktorem Frankensteinem nie jestem, ale czasem uda mi się (?) stworzyć  takiego potwora...
Ostateczną wersję kostiumu szyłam w rezultacie ręcznie - miałam jedną noc w domu na pracę z maszyną do szycia, i wykorzystałam ją w połowie na potwora, a w połowie na strój Pati. Nie mogłam się jednak poddać, więc po powrocie do Poznania przekopałam szafę, wykopałam materiał przeznaczony kiedyś na płaszcz, podcięłam do kolan, zszyłam z powrotem przecięty przód, skądś wykopałam guziki...i zdążyłam do piątku.
Powyższe zdjęcie było wykonane po całym dniu latania po konwencie, stąd moje rozwiane nieco warkoczyki. Ale w mojej opinii to tylko dodaje niepokojącej aury - pomyślcie, co musiałaby robić Wednesday, żeby się zmachać i roztrzepać...
Cały strój był przemegawygodny. Pat w którymś z wcześniejszych postów pisała, że robiła mi zdjęcia, jak grałam w Twistera. Tak, wyginałam się w tym stroju. Nawet glanów nie zdjęłam. I wytrwałam do końca, choć potem musiałam poprawić makijaż, bo wypracowana bladość zeszła z warstwą potu i ustąpiła miejsca radosnej czerwieni policzków.
A właśnie, słówko o makijażu. Parę dni przed konwentem zrobiło się naprawdę ładnie, i w związku tym słońce od razu mnie liznęło. Zimą jestem przerażająco (ponoć) blada, więc liczyłam, że Wednesday będę w ogóle bez mejkapu, ale pogoda pozostawiła mi ładny mangowy rumieniec przez nos i policzki. Musiałam to zamaskować. Z pomocą przyszła mi... paleta korektorów Bella, którą i tak miałam zawsze pod ręką. Okazuje się, że jeśli zmieszasz blady korektor z zielonym i użyjesz jako podkładu, to wychodzi ci nie biała, ale niezdrowo blada cera - idealna dla postaci, która opala się wyłącznie przy świetle księżyca, jak Wednesday. Musiałam jeszcze tylko zwiększyć ten efekt, leciutko podkreślając cienie pod oczami - tam nawet nie dawałam korektora, tylko podkreśliłam istniejące już ciemne obwódki mieszanką szarego i różowego cienia do powiek.
Ktoś mi nawet gratulował cosplayu, więc chyba wyszło dobrze, zwłaszcza jak na coś zbieranego z już posiadanych rzeczy na szybko. W przyszłym roku będzie inaczej... po paru wykładach i warsztatach stwierdziłam, że robię zbroję. Bójmy się wszyscy^^
Dobra, to teraz czas na najlepsze zdjęcia - Wednesday na Żelaznym Tronie.

*snap snap*

I pamiętajcie:
Jeśli spychacie kogoś ze schodów, to lepiej nie pchajcie za mocno, bo możecie sobie przestawić ramię... a tego byśmy nie chcieli.


niedziela, 10 maja 2015

You shall not pass...czyli koszulka z Happy'm :)

Już jakiś czas chodziła za mną koszulka z Happy'm.. Bardzo lubię koty i do tego tego niebieskiego kota z Fairy Tail:) Postanowiłam spróbować swoich sił w namalowaniu farbami akrylowymi koszulki:) Na motyw na koszulkę wybrałam tą scenę z Fairy Tail :










Jest to jedna z niewielu scen kiedy Happy jest naprawdę wściekły:) zwykle jest wesołym kotem krzyczącym ciągle Aye sir! i mającym głupie pomysły:) Na początek zrobiłam szkic jego na kartce :
Nie umiem za dobrze rysować, ale wyszedł dość dobrze co nie?

 Następnie przeniosłam szkic na czarną koszulkę :
Tutaj są tylko kontury


Tak wygląda naniesiony już cały Happy, ale jeszcze bez kolorów.

 A oto już pomalowany cały Happy:) Gdzieniegdzie zostały plamki z farby, których pozbyłam się używając zmywacza do paznokci. O dziwo zadziałało dobrze:)


 A to już końcowy efekt koszulki:) Miał być jeszcze napis : You shall not pass , ale po krótkim zastanowieniu postanowiłam zostawić koszulkę tak jak jest. I jak się Wam podoba ?



sobota, 2 maja 2015

Pyrkon 2015

W zeszły weekend miałyśmy przyjemność ( i to ogromną) uczestniczyć w Pyrkonie 2015 w Poznaniu. to była pierwsza taka moja wielka impreza. I jestem nią megaśnie* zachwycona. Te wszystkie barwne stroje, ludzie uśmiechnięci, uprzejmi... I te stoiska.. mnóstwo stoisk wielobarwnych.. Można tu znaleźć od śmiesznych koszulek po gry, książki a nawet cienie do makijażu:) Czyż nie Ulciaku? :) Na początek muszę ( bo nie wytrzymam!) pochwalić się moimi zdobyczami:)  A jest ich kilka:)))

Torba z napisem Crazy Cat Lady. Śliczna prawda?:)

Mam taki sam naszyjnik jak Arwena! Może to znak, żebym zrobiła cosplay Arweny na przyszłoroczny Pyrkon?:)

Kilka kostek z Pyrkonu..:)
 Mimo obietnicy robienia mnóstwa zdjęć, zrobiłam ich tylko kilka, z czego większość jest Ulciaka jak gra w Twistera^^ W sumie powinnam się jeszcze pochwalić moim strojem i ekhem pomarańczową koszulką gżdzacza, aczkolwiek koszulka się suszy więc akurat jej zdjęcie wrzucę potem. Jak i stroju, w którym byłam bo nie mam w nim ani jednego zdjęcia:) Teraz kiedy się już pochwaliłam częścią zdobyczy (a jakże) to mogę z czystym sercem napisać o pomyśle, który wpadł mi do głowy kiedy wracałam pociągiem w poniedziałek do domku:) A mianowicie postanowiłam stworzyć swój własny dziennik podróży, w którym będę trzymać na pamiątkę różne rzeczy, takie jak bilety, zdjęcia, plany, zakładki... Jestem chomikiem i moja tablica korkowa jest już przepełniona różnymi ważnymi dla mnie pamiątkami, jak zdjęcia, bilety do kina, z podróży, z koncertów i takie tam... A na dowód oto moja tablica korkowa :
A i owszem jestem wielką fanką Tolkiena, Władcy Pierścieni i Hobbita:)


 I tak ze swojej starej torebki zrobiłam oto cudo...:





 A,że poszłam na łatwiznę to po prostu wycięłam prostokąty i obszyłam materiałem okładkę:)  W środek wsadziłam czyste kartki, których mam mnóstwo i tak powstał najszybszy i najłatwiejszy dziennik podróży.. Nie zabrakło w nim pierwszego wpisu właśnie o Pyrkonie :)



** Tak na marginesie, ten wyszyty kubek na srebrnym materiale to mój medal za picie mleka z miodem i masłem. Ja nie cierpię mleka, ale jako,że jest to sprawdzony i najlepiej działający środek na kaszel, więc będąc chora musiałam poddać i się i ścierpieć każdy wypity kubek.:) W nagrodę dostałam od Ulciaka medal:)
 *wiem, że nie ma takiego słowa, ale i tak je użyje bo oddaje moje uczucia!